MIŁOŚĆ TO DZIWKA
I nadszedł ten dzień, nie cieszyłam się. Dobrze wiedziałam jak ogromna to szansa dla Marcina, ale choć nie mówiłam tego reszcie cholerne poświęcenie dla mnie. Zostawiałam tutaj prawie wszystko co kochałam i szczerze mówiąc wszystko wołało we mnie, żebym tutaj została. W Polsce, tam gdzie się urodziłam, pierwszy raz zakochałam, tam gdzie straciłam najważniejszą mi osobę. Ale obiecałam...
- Mamo jestem już spakowana do końca- mówiłam, zbiegając na dół- ale pójdę ostatni raz na jego grób. Będę za godzinkę.
- Może cię podrzucę?
- Nie, pójdę spacerem. To blisko..
- Okej, tylko pamiętaj, że o 18 wyjeżdżamy na lotnisko.
- Za cztery godziny maaamo!
- Dobra dobra, idź. I dzwoń jakbyś zmieniła zdanie.
- Jasne.
Powoli zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam. Było już ciepło, słychać było śpiew ptaków, wszystko tak naprawdę odżywało. Kwitnęło. Tylko nie on i nie nasza miłość.
Gdyby był blisko pewnie teraz powiedziałby lub zrobił coś głupiego bym się uśmiechnęła, ale jego nie ma i nie będzie.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Poproszę najbardziej czerwoną różę jak zwykle.
- Proszę. Uśmiechnij się panienko, przecież kiedyś go spotkasz..
- Dziękuję, do widzenia.
Odeszłam stamtąd nie będę z obcą kobietą o śmierci rozmawiać. Idąc alejkami zobaczyłam, że przy grobie Oskara ktoś siedzi. To był Marcin.
- Co ty tutaj robisz?
Przesunął się kawałek robiąc mi miejsce.
- Obiecałem mu, że będę cię chronić- powiedział i przytulił mnie.
- Kocham cię, pamiętaj.
Szepnęłam i wtuliłam się w niego. Był najlepszą obroną przed całym złem tego świata.
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, aż musieliśmy się zbierać.
O wyznaczonej godzinie byliśmy na lotnisku, pożegnaniom nie było końca, ale w końcu głos wydobywający się z głośników oznajmił, że na nas najwyższy czas.
Przycisnęłam do siebie mamę.
- Wszystko będzie dobrze córciu, obiecuję.-powiedziała pociągając nosem.
- Wiem, bo niedługo wrócimy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz