O mnie

Moje zdjęcie
blondynka z niebieskimi oczami, która jak mówi jej nazwa użytkownika ma 15 lat. kochająca tenis stołowy i czekoladę, nienawidzi za to zimna oraz osób, które są nie miłe. wyznaje zasadę, że 'jeśli jesteś miły dla mnie, ja jestem miła dla Ciebie'. ma chłopaka, który ją kocha, a jak to przeczyta będzie miał uśmiech na japce. nie znosi niesprawiedliwości i zła jakiego codziennie przekazuje świat. tęskni.

sobota, 25 lutego 2012

post ostatni na tym blogu, w którym chcę powiadomić wszystkich, którym obiecałam, że zakładam nowego bloga. tylko w ciut innej tematyce, bo...
będą tam moje własne przeżycia, odczucia i zdjęcia, a z czasem może także dodam opowiadanie.
jeśli ktoś chce adresik to proszę o nazwę użytkownika i adres bloga przesłany na nazywalesmnieswoja@gmail.com , ponieważ nie chcę, pewnych wstrętnych osób.

KOCHAM WAS LUDZIE, piętnastka <3 !

poniedziałek, 6 lutego 2012

sytuacja w moim życiu się nie zmieniła, ale jest coś o czym powinniście wiedzieć.
znalazłam stare opowiadanie w jednym z rzuconych kąt zeszytów, gdybym je dokończyła byłaby to historia, która tak często przebiega przez głowę.
KTOŚ JESZCZE PAMIĘTA O PIĘTNASTCE I CHCIAŁBY?

wtorek, 17 stycznia 2012

nie chcę tego robić, ale dalsze pisanie, gdy nikt tego nie czyta nie ma sensu... poza tym mam ciężki czas w swoim życiu, niedługo będę musiała się pożegnać z osobą, która była od początku, uczyła jazdy na rowerze czy nartach. niedługo śmierć zabierze tak cholernie bliską osobę.
nieważne, tutaj chodzi o opowiadanie dotyczące Nicoli.
dziękuję bloggerą : chillout , Daisy , antrart , miodowa panienka , Nimfomanka i innym, których ten blog zainteresował.
ale to już koniec...

BYLIŚCIE WSPANIALI, JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ.
WASZA PIĘTNASTKA <3

sobota, 7 stycznia 2012

#dziesiąty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Lampka przymuszająca nas do zapięcia pasów zgasła. Odpięłam je i spojrzałam na Marcina, patrzył na mnie tym badawczym wzrokiem jakby umiał czytać w myślach.
- Nie bój się mała, zaczynasz nowy etap- złapał mnie za rękę- a ja zamieram ci w nim pomóc.
- Jesteś kochany, dziękuję za wszystko co robisz.
Przytuliłam się do niego, dawał mi spokój, pachniał przeszłością, tak dobrze znanymi rzeczami, które teraz opuszczałam by rozwinąć skrzydła w kompletnie obcym mi Londynie...
Zamknęłam oczy, czekał nas długi lot. Chciałam iść spać. Marcin zauważył to i pomógł mi się wygodnie umiejscowić, usypiałam z głową gdzieś na jego ręce.
I już prawie odpłynęłam, gdy nagły hałas otrzeźwił mnie. Kilka facetów stało w przejściu między przodem, a tyłem samolotu. Krzyczeli coś, jeden z nich uderzył stewardesę. Nie mieli dobrych zamiarów.
Jeden z nich zaczął iść w moją stronę, krzyczał żebym oddała mu cenne rzeczy. Nie chciałam, złapał mnie za włosy i zaciągnął go ciasnej samolotowej łazienki.
- Zdejmuj rzeczy!
Nie czekał aż to zrobię, sam zaczął mnie rozbierać. Ślinić. Był obrzydliwy, ale także zbyt silny bym mogła mu się wyrwać. I wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stał nie ktoś inny jak Oskar. Rzuciłam mu się na szyję.
Chwila.. Oskar? To sen.
- Nie chcę się obudzić- wyszeptałam, ale było za późno.
Otworzyłam oczy, Marcin znowu badawczo mi się przyglądał.
- Nic mi nie jest, chcę spać.
- Na pewno?
- Tak, nic się nie dzieje.
- Czekaj chwilę, przed chwilą szła tu pani z napojami. Chcesz coś?
- Cappi multiwitaminę.
- Cóż za zachcianki.
- Nie marudź brat, coś jeszcze?
- Nie, idź spać.
- Dziękuję za pozwolenie.
Znowu przyjęłam wygodną pozycję by zasnąć i spotkać się z nim, ale mi się to nie udało...

***

- A to jest wasz dom na kolejne parę miesięcy- wskazał na drzwi do jednego z mieszkań- mam nadzieję, że będzie się wam tu dobrze mieszkać. Na szafce leży drugi komplet kluczy oraz parę przydatnych numerów telefonów. Obiecałem twoim rodzicom Nicolo, że będę wam pomagał, więc jak coś to jestem pod telefonem.
- Bardzo panu dziękuję.
Jak na osobę, która ponad 5 lat temu opuściła swój kraj to mówił całkiem dobrze po polsku. Kiedy wyszedł rzuciłam się na łóżko w swojej sypialni, w drzwiach stanął Marcin.
- Pięknie tutaj...
- Taa, mała. Nie ciesz się, to dopiero początek..

sobota, 31 grudnia 2011

przez jakiś czas zastanawiałam się jak zacząć, ale może na początek rzecz lepsza. ;)

wszystkiego najlepszego w Nowym Roku życzę wszystkim moim czytelnikom i czytelniczką, niech ten rok będzie o wiele lepszy niż poprzedni, przyniesie uśmiech i miłość. duuuuużo miłości! <3

a po drugie to jak zauważyć można nie dodaje ostatnio postów, nie mam jakiegoś odpowiedniego kopniaka, żeby usiąść i pisać, więc chyba muszę was na jakiś czas przeprosić i bloga zawiesić, bo nie chcę pisać tego dla siebie.

KOCHAM WAS, piętnastka. <3

piątek, 16 grudnia 2011

#dziewiąty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

I nadszedł ten dzień, nie cieszyłam się. Dobrze wiedziałam jak ogromna to szansa dla Marcina, ale choć nie mówiłam tego reszcie cholerne poświęcenie dla mnie. Zostawiałam tutaj prawie wszystko co kochałam i szczerze mówiąc wszystko wołało we mnie, żebym tutaj została. W Polsce, tam gdzie się urodziłam, pierwszy raz zakochałam, tam gdzie straciłam najważniejszą mi osobę. Ale obiecałam...
- Mamo jestem już spakowana do końca- mówiłam, zbiegając na dół- ale pójdę ostatni raz na jego grób. Będę za godzinkę.
- Może cię podrzucę?
- Nie, pójdę spacerem. To blisko..
- Okej, tylko pamiętaj, że o 18 wyjeżdżamy na lotnisko.
- Za cztery godziny maaamo!
- Dobra dobra, idź. I dzwoń jakbyś zmieniła zdanie.
- Jasne.
Powoli zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam. Było już ciepło, słychać było śpiew ptaków, wszystko tak naprawdę odżywało. Kwitnęło. Tylko nie on i nie nasza miłość.
Gdyby był blisko pewnie teraz powiedziałby lub zrobił coś głupiego bym się uśmiechnęła, ale jego nie ma i nie będzie.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Poproszę najbardziej czerwoną różę jak zwykle.
- Proszę. Uśmiechnij się panienko, przecież kiedyś go spotkasz..
- Dziękuję, do widzenia.
Odeszłam stamtąd nie będę z obcą kobietą o śmierci rozmawiać. Idąc alejkami zobaczyłam, że przy grobie Oskara ktoś siedzi. To był Marcin.
- Co ty tutaj robisz?
Przesunął się kawałek robiąc mi miejsce.
- Obiecałem mu, że będę cię chronić- powiedział i przytulił mnie.
- Kocham cię, pamiętaj.
Szepnęłam i wtuliłam się w niego. Był najlepszą obroną przed całym złem tego świata.
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, aż musieliśmy się zbierać.

O wyznaczonej godzinie byliśmy na lotnisku, pożegnaniom nie było końca, ale w końcu głos wydobywający się z głośników oznajmił, że na nas najwyższy czas.
Przycisnęłam do siebie mamę.
- Wszystko będzie dobrze córciu, obiecuję.-powiedziała pociągając nosem.
- Wiem, bo niedługo wrócimy..

środa, 7 grudnia 2011

#ósmy

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

- Nicola, Marcin chodźcie na chwilę na dół- usłyszałam głos mamy.
- Ciekawe co tym razem- mruknęłam do przyjaciela.
Gdy pokonaliśmy już schody zobaczyliśmy mamę Marcina siedzącą w salonie. Sprawa robiła się coraz bardziej skomplikowana.
- Nika, ponieważ wiem, że teraz jest ci ciężko to z tatą oraz rodzicami Marcina podjęliśmy decyzje, jedno z lepszych gimnazjum w Londynie niedawno skontaktowało się z twoim przyjacielem, chcieli mu dać stypendium i mógłby się tam uczyć...
Spojrzałam na Marcina siedział nieruchomo, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, teraz przemowę zaczęła druga mama.
- Ale on zrezygnował, nie chciał cię tutaj zostawić samą, miałam ci tego nie mówić, ale muszę. Dla niego to szansa..
- Mamo!- krzyknął dziwnym głosem.
- Przepraszam, ale muszę jej to powiedzieć.
- Rozumiem, że mógłby tam o wiele poprawić swoje umiejętności i myślę, że to wielka duma mieć takiego syna. Ja nie mam nic przeciwko jego wyjazdowi..
Spróbowałam się lekko uśmiechnąć, bo przecież dobrze wiedziałam, że nie dam sobie rady tutaj w Polsce.
- To duże poświęcenie...- zaczęła mama Marcina.
- Ale nie potrzebne, nie pojadę, nie zostawię jej tutaj samej!
- Nie musisz- sytuacje uspokoiła moja mama- ufamy wam i wiemy, że nie zrobicie nic złego, więc zadzwoniłam do klubu tenisa stołowego, który jest blisko liceum Marcina i przedstawiłam twoje osiągnięcia. Są chętni byś od kwietnia zaczęła tam treningi, wtedy właśnie Marcin zacząłby zajęcia..
- A koniec gimnazjum?
- A chcesz skończyć je tutaj córciu?
- Dobrze wiesz...
- No właśnie, mogłabyś skończyć gimnazjum tam.
- Nie byłoby z tym problemu?
- Oczywiście to robi zamieszanie, ale damy radę.
Mama uśmiechnęła się, rozmawialiśmy jeszcze długo i sama nie wiedziałam kiedy się ściemniło. Nasze ustalenia stanęły na tym, że w kwietniu wyjeżdżam do Londynu. Mocno przytuliłam po tym mamę i oczywiście mamę Marcina, bo przecież się na to zgodziły. Mój przyjaciel też był szczęśliwy. Kochałam go jak brata, a teraz mogliśmy zamieszkać za sobą, oczywiście pod nadzorem pewnej pani, ale wszystko było idealne.
Następne dni mijały mi tylko na rozmowach przy grobie Oskara, wiedziałam, że nawet tam będzie mnie pilnował. Zawsze chciałby mojego szczęścia...
- Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą...

niedziela, 4 grudnia 2011

#siódmy

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Zza okna widać było wielkie płatki śniegu, a białe światło przeraźliwie biło mi po oczach. Zobaczyłam, że Marcin trzyma mnie za rękę. Jego twarz była blada, a worki pod oczami wyraźnie się odznaczały. Wydawało mi się, że przed chwilą płakał, a teraz patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami dziecka i próbował wysilić się na uśmiech.
- Co się stało?- wyszeptałam, nie wiedziałam, że to będzie takie trudne.
- Nie pamiętasz?
Lekko, przecząco pokiwałam głową.
- Oskara potrącił samochód..
I nagle przypomniało mi się wszystko, obrazy migały przed oczami, złapałam się za głowę, która momentalnie zdawała się być pulsującym wulkanem. Po policzkach cicho popłynęły łzy, zmieniając się w potok, by pozwolić mi wybuchnąć atakiem niekontrolowanego płaczu. Moim ciałem targały dreszcze.
- To nie możliwe!- krzyknęłam.
Marcin przytulił mnie z całej siły, a do pokoju wtargnęła pielęgniarka. Szybko wstrzyknęła mi coś i wyszła. Poczułam, że robię się senna.
Ostatkami sił zapytałam:
- Przeżył?
- Niestety..
I wtedy ogarnęła mnie czarna pustka...

GRUDZIEŃ
pustka


STYCZEŃ
pustka


LUTY
pustka


MARZEC
pustka

***

Szłam alejką cmentarną do jego mogiły mojego Oskara w ręku trzymając czerwoną różę, znak miłość. Nieśmiertelnej miłości.
Była wiosna wszystko budziło się do życia, ale nie u mnie. Jakaś część mnie odeszła niedawno, a ja nawet nie mogłam nic na to poradzić, bo upadłam i rozwaliłam sobie głowę. Zawsze taka byłam, zawsze nie umiałam sobie poradzić w tak trudnych momentach...
I nie było by mnie dzisiaj tutaj, gdyby nie Marcin, który dzielnie powstrzymywał mnie od prób samobójczych. Był przy mnie wtedy, jest teraz i będzie.
Położyłam kwiat na marmurowej płycie grobu, spojrzałam na jego zdjęcie. Nie poznałam go dobrze, ale był dla mnie kimś wyjątkowym. Pokochałam go. Jego naturę. Jego uśmiech. Jego styl życia. Pokochałam wszystko co było związane z nim.
Z zamyśleń wyrwało mnie dotknięcie czyjejś dłoni, zobaczyłam mojego przyjaciela, przesunęłam się kawałek, by też mógł usiąść na ławce. Oparłam głowę na jego ramieniu, a z oczu po raz kolejny wymknęło się parę łez..


sobota, 3 grudnia 2011

#szósty

Reszta wieczoru minęła spontanicznie i cholernie miło, więc gdy żegnałam się z nim w nocy na przystanku było mi cholernie żal. Nawet siedząc już w ciepłej secie czułam jak wszystko w środku skacze mi ze szczęścia.
Obiecałam Oskarowi, że jutro poznam go z Marcinem. Dużo opowiadałam mu o nim. Mam nadzieję, że jutro będzie dobry dzień..
Zasypiając szybko wystukałam esa do Marcina o jutrzejszym spotkaniu i umówiliśmy się na czwartą w cukierni u nas. Powiadomiłam też o tym Oskara, przecież sam tego chciał.

***

Rano szybko ogarnęłam dom, bo przecież to był dzień powrotu rodziców, nawet rano dzwoniła mama mówiąc, że koło 23 powinni się pojawić. Rozmowa trwała krótko, miałam mało czasu do spotkania. Uśmiech towarzyszył mi cały czas, a gdy jeszcze na przystanku zobaczyłam Oskara pomyślałam, że to będzie jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
Po przywitaniu się z tym ciachem, złapał mnie za rękę i zaczął swój monolog o tym jak ładnie wyglądam. Równy krok, równe kroki, wszystko aż za bardzo idealne.
W cukierni obaj byli wyjątkowo mili, chyba się polubili, luźna gadka była tego najlepszym dowodem. Kochałam ich obu i żadnego nie mogłabym zostawić.
W którymś momencie ręka Oskara powoli posunęła się na moim udzie. Złapałam ją gdy była dalej, moje czerwone paznokcie komponowały się z czerwienią kanapy na jakiej siedzieliśmy. Oskar lekko się uśmiechnął, ale Marcin tego nie zauważył. Może to i lepiej..
W końcu musieliśmy się rozstać, Marcin miał dzisiaj u mnie siedzieć dopóki nie wrócą rodzice, więc gdy stałam żegnając się z Oskarem na światłach czekał już przy przejściu.
Gdy zielone zapaliło się Oskar pocałował mnie ostatni raz, najczulej i wszedł na jezdnię, później słyszałam już tylko pisk opon i jego padającego kilka metrów dalej. Nie czułam nic, łzy popłynęły mi z oczów i zemdlałam..



krótszy, ale rozpoczynający
mój pomysł. ciekawe ?
pozdro, K.

sobota, 26 listopada 2011

#piąty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Kiedy wróciłam do domu przywitał mnie tylko mój pies, rodzice byli w tej chwili w Krakowie. Wracali za dwa dni. Byłam sama, więc mogłam zrobić prywatny rachunek sumienia.
Polubiłam Oskara, przyznaje, ale nie wiem co zrobić dalej. Boję się tego wszystkiego, co wydarzyło się z Krzyśkiem. Nawet jeśli żadne z nas tego nie chce to historia lubi zataczać koło.
Prowadząc wewnętrzny monolog zrobiłam sobie gorącą herbatę i nakarmiłam psa, usiadłam przed telewizorem ogarniając dzisiejszy program wieczorny.
- ' Nie kłam kochanie ', tak to coś dla mnie- mruknęłam do psa, który cicho układał się koło mnie.
Oglądałam ten film miliony razy, ale nigdy mi się nie znudzi. Uważałam go za jeden z najlepszych filmów polskich. Szybko wystukałam esa do Marcina z pytaniem, jak jest u niego. Nie musiałam czekać długo. I w sumie wyszło na to, że zajęłam się telefonem, bo film w większości i tak już znałam na pamięć.
I gdy padło sformułowanie: "że kogoś kochać trzeba" przyszedł es od Marcina, że idzie spać i dobranoc. W przypływie nastroju odpisałam, że go kocham i jest moim najlepszym przyjacielem, bo taka jest prawda. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w koc, nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Kiedy się obudziłam poczułam, że gardło mnie strasznie boli, a w telefonie czeka na mnie wiadomość od Oskara jakie mam plany na dziś.
' Mogę związać je z Tobą jak znajdziesz mi coś na gardło. '
' Dla Ciebie zawsze. :D o szóstej czekam na przystanku. '
' Dobra, ale jak zapomnisz uduszę ;)'
' O czymś dla Ciebie nigdy nie zapomnę :D :*'
Uśmiechnęłam się.
Dzień uciekał mi przez palce i gdy powinnam wychodzić na autobus poczułam, że nic dzisiaj nie zrobiłam. Oj, zrobię jutro przecież.
Później tylko przystanek, autobus, kanar, przystanek i On.
- Hej- sprzedałam mu buziaka jak zwykle w policzek.
- Siema.
- To jak tak twoja rzecz do przekupienia?
- Tabletki, malinowe jak lubisz- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Wzięłam je od niego i wpakowałam do buzi jedną.
- Nawet dobre, ważne że słodkie są.
Zaczął się śmiać, po czym poprowadził w stronę jego domu.
Gadaliśmy o naszych marzeniach i planach. Zapytałam go:
- A w tej chwili co być chciał?
- Spróbować tej tabletki..
- Trzymaj -uśmiechnęłam się.
- ...ale z twoich ust.
Pocałował mnie, staliśmy na jednej z ciemnych ulic, a czas się zatrzymał. Gdy oderwaliśmy się od siebie spadł śnieg.
On odezwał się pierwszy.
- Obiecałem sobie, że kiedy spadnie pierwszy śnieg ja będę szczęśliwy..


pisany przy