O mnie

Moje zdjęcie
blondynka z niebieskimi oczami, która jak mówi jej nazwa użytkownika ma 15 lat. kochająca tenis stołowy i czekoladę, nienawidzi za to zimna oraz osób, które są nie miłe. wyznaje zasadę, że 'jeśli jesteś miły dla mnie, ja jestem miła dla Ciebie'. ma chłopaka, który ją kocha, a jak to przeczyta będzie miał uśmiech na japce. nie znosi niesprawiedliwości i zła jakiego codziennie przekazuje świat. tęskni.

sobota, 31 grudnia 2011

przez jakiś czas zastanawiałam się jak zacząć, ale może na początek rzecz lepsza. ;)

wszystkiego najlepszego w Nowym Roku życzę wszystkim moim czytelnikom i czytelniczką, niech ten rok będzie o wiele lepszy niż poprzedni, przyniesie uśmiech i miłość. duuuuużo miłości! <3

a po drugie to jak zauważyć można nie dodaje ostatnio postów, nie mam jakiegoś odpowiedniego kopniaka, żeby usiąść i pisać, więc chyba muszę was na jakiś czas przeprosić i bloga zawiesić, bo nie chcę pisać tego dla siebie.

KOCHAM WAS, piętnastka. <3

piątek, 16 grudnia 2011

#dziewiąty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

I nadszedł ten dzień, nie cieszyłam się. Dobrze wiedziałam jak ogromna to szansa dla Marcina, ale choć nie mówiłam tego reszcie cholerne poświęcenie dla mnie. Zostawiałam tutaj prawie wszystko co kochałam i szczerze mówiąc wszystko wołało we mnie, żebym tutaj została. W Polsce, tam gdzie się urodziłam, pierwszy raz zakochałam, tam gdzie straciłam najważniejszą mi osobę. Ale obiecałam...
- Mamo jestem już spakowana do końca- mówiłam, zbiegając na dół- ale pójdę ostatni raz na jego grób. Będę za godzinkę.
- Może cię podrzucę?
- Nie, pójdę spacerem. To blisko..
- Okej, tylko pamiętaj, że o 18 wyjeżdżamy na lotnisko.
- Za cztery godziny maaamo!
- Dobra dobra, idź. I dzwoń jakbyś zmieniła zdanie.
- Jasne.
Powoli zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam. Było już ciepło, słychać było śpiew ptaków, wszystko tak naprawdę odżywało. Kwitnęło. Tylko nie on i nie nasza miłość.
Gdyby był blisko pewnie teraz powiedziałby lub zrobił coś głupiego bym się uśmiechnęła, ale jego nie ma i nie będzie.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry!
- Poproszę najbardziej czerwoną różę jak zwykle.
- Proszę. Uśmiechnij się panienko, przecież kiedyś go spotkasz..
- Dziękuję, do widzenia.
Odeszłam stamtąd nie będę z obcą kobietą o śmierci rozmawiać. Idąc alejkami zobaczyłam, że przy grobie Oskara ktoś siedzi. To był Marcin.
- Co ty tutaj robisz?
Przesunął się kawałek robiąc mi miejsce.
- Obiecałem mu, że będę cię chronić- powiedział i przytulił mnie.
- Kocham cię, pamiętaj.
Szepnęłam i wtuliłam się w niego. Był najlepszą obroną przed całym złem tego świata.
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, aż musieliśmy się zbierać.

O wyznaczonej godzinie byliśmy na lotnisku, pożegnaniom nie było końca, ale w końcu głos wydobywający się z głośników oznajmił, że na nas najwyższy czas.
Przycisnęłam do siebie mamę.
- Wszystko będzie dobrze córciu, obiecuję.-powiedziała pociągając nosem.
- Wiem, bo niedługo wrócimy..

środa, 7 grudnia 2011

#ósmy

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

- Nicola, Marcin chodźcie na chwilę na dół- usłyszałam głos mamy.
- Ciekawe co tym razem- mruknęłam do przyjaciela.
Gdy pokonaliśmy już schody zobaczyliśmy mamę Marcina siedzącą w salonie. Sprawa robiła się coraz bardziej skomplikowana.
- Nika, ponieważ wiem, że teraz jest ci ciężko to z tatą oraz rodzicami Marcina podjęliśmy decyzje, jedno z lepszych gimnazjum w Londynie niedawno skontaktowało się z twoim przyjacielem, chcieli mu dać stypendium i mógłby się tam uczyć...
Spojrzałam na Marcina siedział nieruchomo, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, teraz przemowę zaczęła druga mama.
- Ale on zrezygnował, nie chciał cię tutaj zostawić samą, miałam ci tego nie mówić, ale muszę. Dla niego to szansa..
- Mamo!- krzyknął dziwnym głosem.
- Przepraszam, ale muszę jej to powiedzieć.
- Rozumiem, że mógłby tam o wiele poprawić swoje umiejętności i myślę, że to wielka duma mieć takiego syna. Ja nie mam nic przeciwko jego wyjazdowi..
Spróbowałam się lekko uśmiechnąć, bo przecież dobrze wiedziałam, że nie dam sobie rady tutaj w Polsce.
- To duże poświęcenie...- zaczęła mama Marcina.
- Ale nie potrzebne, nie pojadę, nie zostawię jej tutaj samej!
- Nie musisz- sytuacje uspokoiła moja mama- ufamy wam i wiemy, że nie zrobicie nic złego, więc zadzwoniłam do klubu tenisa stołowego, który jest blisko liceum Marcina i przedstawiłam twoje osiągnięcia. Są chętni byś od kwietnia zaczęła tam treningi, wtedy właśnie Marcin zacząłby zajęcia..
- A koniec gimnazjum?
- A chcesz skończyć je tutaj córciu?
- Dobrze wiesz...
- No właśnie, mogłabyś skończyć gimnazjum tam.
- Nie byłoby z tym problemu?
- Oczywiście to robi zamieszanie, ale damy radę.
Mama uśmiechnęła się, rozmawialiśmy jeszcze długo i sama nie wiedziałam kiedy się ściemniło. Nasze ustalenia stanęły na tym, że w kwietniu wyjeżdżam do Londynu. Mocno przytuliłam po tym mamę i oczywiście mamę Marcina, bo przecież się na to zgodziły. Mój przyjaciel też był szczęśliwy. Kochałam go jak brata, a teraz mogliśmy zamieszkać za sobą, oczywiście pod nadzorem pewnej pani, ale wszystko było idealne.
Następne dni mijały mi tylko na rozmowach przy grobie Oskara, wiedziałam, że nawet tam będzie mnie pilnował. Zawsze chciałby mojego szczęścia...
- Jest taka miłość, która nie umiera, choć zakochani od siebie odejdą...

niedziela, 4 grudnia 2011

#siódmy

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Zza okna widać było wielkie płatki śniegu, a białe światło przeraźliwie biło mi po oczach. Zobaczyłam, że Marcin trzyma mnie za rękę. Jego twarz była blada, a worki pod oczami wyraźnie się odznaczały. Wydawało mi się, że przed chwilą płakał, a teraz patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami dziecka i próbował wysilić się na uśmiech.
- Co się stało?- wyszeptałam, nie wiedziałam, że to będzie takie trudne.
- Nie pamiętasz?
Lekko, przecząco pokiwałam głową.
- Oskara potrącił samochód..
I nagle przypomniało mi się wszystko, obrazy migały przed oczami, złapałam się za głowę, która momentalnie zdawała się być pulsującym wulkanem. Po policzkach cicho popłynęły łzy, zmieniając się w potok, by pozwolić mi wybuchnąć atakiem niekontrolowanego płaczu. Moim ciałem targały dreszcze.
- To nie możliwe!- krzyknęłam.
Marcin przytulił mnie z całej siły, a do pokoju wtargnęła pielęgniarka. Szybko wstrzyknęła mi coś i wyszła. Poczułam, że robię się senna.
Ostatkami sił zapytałam:
- Przeżył?
- Niestety..
I wtedy ogarnęła mnie czarna pustka...

GRUDZIEŃ
pustka


STYCZEŃ
pustka


LUTY
pustka


MARZEC
pustka

***

Szłam alejką cmentarną do jego mogiły mojego Oskara w ręku trzymając czerwoną różę, znak miłość. Nieśmiertelnej miłości.
Była wiosna wszystko budziło się do życia, ale nie u mnie. Jakaś część mnie odeszła niedawno, a ja nawet nie mogłam nic na to poradzić, bo upadłam i rozwaliłam sobie głowę. Zawsze taka byłam, zawsze nie umiałam sobie poradzić w tak trudnych momentach...
I nie było by mnie dzisiaj tutaj, gdyby nie Marcin, który dzielnie powstrzymywał mnie od prób samobójczych. Był przy mnie wtedy, jest teraz i będzie.
Położyłam kwiat na marmurowej płycie grobu, spojrzałam na jego zdjęcie. Nie poznałam go dobrze, ale był dla mnie kimś wyjątkowym. Pokochałam go. Jego naturę. Jego uśmiech. Jego styl życia. Pokochałam wszystko co było związane z nim.
Z zamyśleń wyrwało mnie dotknięcie czyjejś dłoni, zobaczyłam mojego przyjaciela, przesunęłam się kawałek, by też mógł usiąść na ławce. Oparłam głowę na jego ramieniu, a z oczu po raz kolejny wymknęło się parę łez..


sobota, 3 grudnia 2011

#szósty

Reszta wieczoru minęła spontanicznie i cholernie miło, więc gdy żegnałam się z nim w nocy na przystanku było mi cholernie żal. Nawet siedząc już w ciepłej secie czułam jak wszystko w środku skacze mi ze szczęścia.
Obiecałam Oskarowi, że jutro poznam go z Marcinem. Dużo opowiadałam mu o nim. Mam nadzieję, że jutro będzie dobry dzień..
Zasypiając szybko wystukałam esa do Marcina o jutrzejszym spotkaniu i umówiliśmy się na czwartą w cukierni u nas. Powiadomiłam też o tym Oskara, przecież sam tego chciał.

***

Rano szybko ogarnęłam dom, bo przecież to był dzień powrotu rodziców, nawet rano dzwoniła mama mówiąc, że koło 23 powinni się pojawić. Rozmowa trwała krótko, miałam mało czasu do spotkania. Uśmiech towarzyszył mi cały czas, a gdy jeszcze na przystanku zobaczyłam Oskara pomyślałam, że to będzie jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
Po przywitaniu się z tym ciachem, złapał mnie za rękę i zaczął swój monolog o tym jak ładnie wyglądam. Równy krok, równe kroki, wszystko aż za bardzo idealne.
W cukierni obaj byli wyjątkowo mili, chyba się polubili, luźna gadka była tego najlepszym dowodem. Kochałam ich obu i żadnego nie mogłabym zostawić.
W którymś momencie ręka Oskara powoli posunęła się na moim udzie. Złapałam ją gdy była dalej, moje czerwone paznokcie komponowały się z czerwienią kanapy na jakiej siedzieliśmy. Oskar lekko się uśmiechnął, ale Marcin tego nie zauważył. Może to i lepiej..
W końcu musieliśmy się rozstać, Marcin miał dzisiaj u mnie siedzieć dopóki nie wrócą rodzice, więc gdy stałam żegnając się z Oskarem na światłach czekał już przy przejściu.
Gdy zielone zapaliło się Oskar pocałował mnie ostatni raz, najczulej i wszedł na jezdnię, później słyszałam już tylko pisk opon i jego padającego kilka metrów dalej. Nie czułam nic, łzy popłynęły mi z oczów i zemdlałam..



krótszy, ale rozpoczynający
mój pomysł. ciekawe ?
pozdro, K.

sobota, 26 listopada 2011

#piąty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Kiedy wróciłam do domu przywitał mnie tylko mój pies, rodzice byli w tej chwili w Krakowie. Wracali za dwa dni. Byłam sama, więc mogłam zrobić prywatny rachunek sumienia.
Polubiłam Oskara, przyznaje, ale nie wiem co zrobić dalej. Boję się tego wszystkiego, co wydarzyło się z Krzyśkiem. Nawet jeśli żadne z nas tego nie chce to historia lubi zataczać koło.
Prowadząc wewnętrzny monolog zrobiłam sobie gorącą herbatę i nakarmiłam psa, usiadłam przed telewizorem ogarniając dzisiejszy program wieczorny.
- ' Nie kłam kochanie ', tak to coś dla mnie- mruknęłam do psa, który cicho układał się koło mnie.
Oglądałam ten film miliony razy, ale nigdy mi się nie znudzi. Uważałam go za jeden z najlepszych filmów polskich. Szybko wystukałam esa do Marcina z pytaniem, jak jest u niego. Nie musiałam czekać długo. I w sumie wyszło na to, że zajęłam się telefonem, bo film w większości i tak już znałam na pamięć.
I gdy padło sformułowanie: "że kogoś kochać trzeba" przyszedł es od Marcina, że idzie spać i dobranoc. W przypływie nastroju odpisałam, że go kocham i jest moim najlepszym przyjacielem, bo taka jest prawda. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w koc, nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Kiedy się obudziłam poczułam, że gardło mnie strasznie boli, a w telefonie czeka na mnie wiadomość od Oskara jakie mam plany na dziś.
' Mogę związać je z Tobą jak znajdziesz mi coś na gardło. '
' Dla Ciebie zawsze. :D o szóstej czekam na przystanku. '
' Dobra, ale jak zapomnisz uduszę ;)'
' O czymś dla Ciebie nigdy nie zapomnę :D :*'
Uśmiechnęłam się.
Dzień uciekał mi przez palce i gdy powinnam wychodzić na autobus poczułam, że nic dzisiaj nie zrobiłam. Oj, zrobię jutro przecież.
Później tylko przystanek, autobus, kanar, przystanek i On.
- Hej- sprzedałam mu buziaka jak zwykle w policzek.
- Siema.
- To jak tak twoja rzecz do przekupienia?
- Tabletki, malinowe jak lubisz- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Wzięłam je od niego i wpakowałam do buzi jedną.
- Nawet dobre, ważne że słodkie są.
Zaczął się śmiać, po czym poprowadził w stronę jego domu.
Gadaliśmy o naszych marzeniach i planach. Zapytałam go:
- A w tej chwili co być chciał?
- Spróbować tej tabletki..
- Trzymaj -uśmiechnęłam się.
- ...ale z twoich ust.
Pocałował mnie, staliśmy na jednej z ciemnych ulic, a czas się zatrzymał. Gdy oderwaliśmy się od siebie spadł śnieg.
On odezwał się pierwszy.
- Obiecałem sobie, że kiedy spadnie pierwszy śnieg ja będę szczęśliwy..


pisany przy

sobota, 19 listopada 2011

#czwarty

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Dzisiaj był ten wielki dzień, doczekałam się piątku.
Od razu po szkole pojechałam do domu, z Oskarem umówiłam się o 17 w naszym parku. Z poczuciem mijającego czasu, którego i tak miałam mało, ogarniałam się. Wiedziałam, że to jesień i jak zimno potrafi być, więc nie zamierzałam ubierać się w coś wyszukanego pomimo, że mieliśmy gdzieś iść. Nie zdradził gdzie.
Więc gdy idąc w stronę parku i widząc jego sylwetkę, którą nie wiedzieć czemu poznałam tak łatwo, wyglądałam jak mi się wydawało codziennie. Ale tak wydawało się tylko mi..
- Jezu, nie poznałbym cię prawie. Uhuhu, Nicola Nicola.
- Bo ty nadal mnie nie znasz- wiedziałam, że to nie miłe, ale taka była prawda.
- A dzisiejszy dzień zaaranżowany jest po to by cię poznać.
- Zaaranżowany? Mam się bać?- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie, po prostu daj się poprowadzić.
Delikatnie dotknął moich pleców i zrobił krok. Szliśmy parkową alejką pełną brązowych liści. On zaczął mówić coś o sobie, zadawałam pytanie, rozmowa toczyła się i coraz bardziej się z tego cieszyłam. Nie czułam nawet chłodu, gdy już byliśmy blisko, bo tak powiedział mi Oskar zawiązał moje oczy bandamką. Delikatnie stawiając kroki uspakajałam swoje zniecierpliwienie.
- To tutaj- powiedział, a chustka lekko zsunęła się z mojej twarzy.
Byliśmy w naprawdę ładnie urządzonym pokoju, który równie dobrze mógł być salonem. Za oknami było ciemno, więc nie wiedziałam jaka to okolica. Wszystko było w stylu minimalistycznym, tak właśnie zapewne lubił Oskar.
- Gdzie jesteśmy?- zapytałam łagodnie.
- A podoba ci się?
- No tak, ale to nie zmienia faktu, że chcę wiedzieć gdzie się znajduję..
- To dom w którym mieszkam..
- Mieszkam z?
- Nie powiedziałem Ci jeszcze jednej rzeczy, ale wydaję mi się, że najważniejszej. Moi rodzice zginęli w wypadku, tutaj mieszkam razem z wujkiem..
- Przykro mi.
- Nie ma po co. Zginęli jak byłem mały, poza tym nie mogę narzekać: nie pamiętam ich, a wujek jest dla mnie dobry. Często nie ma go w domu, więc nadrabia, dając mi tyle kasy ile tylko chcę. Jemu i tak nie robi to uszczerbku na koncie.
- Jemu nie, ale ty musisz czuć się samotny..
- Nie, oprócz niego na świecie mam jeszcze babcie, ona zastępuję mi miłość rodziców..
Nie wiem ile czasu u niego spędziłam, ale wychodząc zauważyłam, że jest już 23, uparł się, że odprowadzi mnie na przystanek.
A czekając ze mną na autobus powiedział..
- Ty wiesz o mnie wszystko, ja o tobie nic. Chyba wyjaśnienia się należą, wnoszę o jutrzejszy dzień dla mnie.
- A masz jakieś dobre argumenty?
- Taak. Za bardzo cię polubiłem i jesteś zbyt ładna by o tobie zapomnieć.
- A to ciekawe- uśmiechnęłam się.
- Co?
- Nic, nic. Patrz, autobus już jedzie.
Wspięłam się na palce i sprzedałam mu buziaka w policzek. Tak słodko się zarumienił..
- To do jutra, kolego- rzuciłam uśmiechnięta.
- Nie mogę się doczekać...


dziękuję, za to że czytacie.
i mam prośbę:
potrzebuję waszych opinii,
nawet tych banalnych.
miłego czytania :) :*

poniedziałek, 14 listopada 2011

#trzeci

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Jak obiecałam tak też się stało, kiedy zobaczyłam Kaśkę na przystanku nie owijając w bawełnę powiedziałam co z wywiadu z Marcinem wywnioskowałam. Nie odpowiedziała mi ani słowem, wiedziałam, że to twarda dziewczyna i że dużo bójek ma już za sobą, ale teraz wyglądała całkowicie inaczej. Jej oczy zaszkliły się, była jak malutka bezbronna dziewczyna.
- Wszystko okej?- zapytałam nieśmiało, nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Tak jasne, słuchaj mam kartkówkę, muszę się nauczyć.
Z podobną szybkością odeszła ode mnie i ruszyła żwawym krokiem przed siebie.
Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, mówiąc jej to wszystko. Wolałam jednak powiedzieć prawdę przynajmniej w tym przypadku. Byłam tak zamyślona, że przypadkowo wpadłam na kolesia, którego niedawno widziałam w pizzerii, koło nas. Wtedy był dla mnie miły, nie wiedziałam jak zachowa się teraz.
- Sorry, nie zauważyłam.
- Nic się nie stało- uśmiechnął się, miał nawet ładny uśmiech.
Chciałam pomóc zbierać mu kartki, które spadły mu na chodnik, upierał się, że nie trzeba, ale ja wiedziałam swoje. W jednej chwili wysunęliśmy rękę po ostatnią rzecz, długopis. Kiedy musnęłam przypadkowo jego dłoń, ponownie się zmieszałam. Wyprostowałam się.
- Jeszcze raz sorry, niezdara ze mnie straszna.
- Urazy chować nie będę, ale spacer mógłby wszystko skasować.
Zaśmiałam się melodycznie.
- Jeśli tak twierdzisz..
- Jestem Oskar tak nawiasem mówiąc.
- Nicola. To kiedy ci pasuje?
- Daj mi twój numer napiszę do ciebie..
Wymieniwszy się już numerami, pożegnaliśmy się uśmiechami i każde z nas ruszyło w swoją stronę..
Obietnicy dotrzymał na czwartej lekcji, dostałam esemesa od nieznanego numeru.
' Panno niezdaro, piątek pasuje? :d '
Uśmiechnęłam się, w klasie panował rozgarniasz, zapewne nikt tego nie zauważył. Odpisałam szybko:
' Jeszcze mnie tak dobrze nie znasz, nie pozwalaj sobie. ;) Piątek to dobry plan. '
Najwyżej opuszczę ten jeden trening dodałam w myślach.

***

Reszta dnia minęła nadzwyczaj normalnie, skończyłam lekcje, skoczyłam do spożywczaka po jakieś jedzenie i trening, pierwszą godzinę grałam sama z trenerką. Później dołączyła do nas reszta, co jakiś czas, kiedy gra mi się udawała odchodziłam myślami do spraw, które się dzisiaj wydarzyły, ale na ziemie sprowadzały mnie słowa, żebym się skupiła.
Kiedy skończyłam, rozciągnęłam się i przebrałam. Dzisiaj nocowała u mnie koleżanka z klubu..
Opowiedziałam jej o Oskarze, o Kaśce i całej reszcie. I gdy usypiałam poczułam, że parę kamieni spadło mi z serca, ale nie odparte uczucie, że będzie gorzej nie dawało mi spokojnie zasnąć.
To uczucie było jak najbardziej słuszne..

czwartek, 10 listopada 2011

#drugi

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Kolejnym dniem jesiennych zmagań była niedziela, ponieważ zapisałam się na bierzmowanie musiałam wpaść na mszę o 18 i późniejsze spotkanie. Kiedy to zaczęłam myślałam, że będzie gorzej, ale ksiądz był na serio miły i wysoki, co utwierdzało mnie w przekonaniu, że przystojni i normalni wolą wybierać Boga.
Ja w sumie katoliczką byłam, ale bardziej wolałam, modlitwę w samotności, niż chodzenie do kościoła czy na religię by wysłuchiwać jakiś nie bardzo mądrych wywodów o życiu przez osoby, które się z tego życia wycofały. Ten rok miał to zmienić...
Ale na razie była siódma rano, za pół godziny miała tu być moja koleżanka z ojcem.
Czego jeszcze o mnie nie wiecie? Że moją miłością, jedyną chyba, która nie rani był tenis stołowy. Poświęcałam się tej dyscyplinie od 8 lat i nadal pamiętam swój pierwszy trening. Uśmiechnęłam się na myśl o nim, ale dzisiaj miałam zagrać ligę. Jechaliśmy do koleżanek z pogranicza Mazowsza. Kochałam takie dni!

***

Wygrałyśmy ligę 8:2, po powrocie do domu zdążyłam tylko coś zjeść, kiedy dostałam esemesa. Napisał Marcin.
' Siostra o 16 tam gdzie zawsze? Bd jeszcze parę osób, a później grzecznie pójdziemy do kościoła. :D :*'
Zgodziłam się, nie umiem im odmawiać. Ogarnęłam się w miarę szybko i znów byłam gotowa do wyjścia, oczywiście moim rytuałem był wyścig z autobusem i tak jak coraz częściej go wygrałam. Tym razem nie spotkałam nikogo.
Seta podjechała pod przystanek na którym miałam wysiadać, zauważyłam, że Kaśka czekała na mnie. Wysiadłam i spojrzałam na nią. Nie byłyśmy przyjaciółkami, oczywiście gadałyśmy ze sobą, ale nic poza tym. Ona cały czas patrzyła na mnie, uśmiechnęła się lekko.
- Tak, na Ciebie czekam..
- A cóż to za okazja, jeśli mogę wiedzieć?
- Idziemy do parku, no nie? - zapytała tajemniczo.
- No tak. Ale to niczego nie wyjaśnia..
- Chodź, przecież cię nie zgwałcę. Chcę pogadać..
- No dobra wal- powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę parku.
- Mam do ciebie pytanie.. Czy ty jesteś z Marcinem?
- Co? Ja z nim? Nie, przyjaźnimy się. Jest dla mnie jak brat, ale nic poza tym..
I wtedy z jej ust posypała się opowieść. Dowiedziałam się, że mój braciak spodobał się jej, oczywiście nie wiedząc co zrobić, postanowiła ruszyć do mnie bym jej pomogła. Pamiętałam, że Marcin wspominał mi coś o niej, ale to było dawno. Nie wiedziałam jak jej pomóc, ja jej nawet dobrze nie znałam..
Siedząc w parku i słuchając ich wywodów, śmiejąc się dla niepoznaki, a później w kościele zastanawiałam się co mam zrobić w tej sytuacji. Postanowiłam, że gdy będzie odprowadzał mnie na przystanek po prostu z nim o tym pogadam. Jeśli powie coś pozytywnego o niej to najzwyczajniej w świecie zacznę działać, ale jeśli będzie odwrotnie to jutro gadając z Kaśką powiem jej prawdę..
I tak też się stało, wracając z kościoła na przystanek zagaiłam o niej rozmowę, że niby przypadkiem.
- A w ogóle to Kaśka się chyba chcę wkupić w nasze łaski..- wiedziałam, że takie coś wystarczy by pociągnąć go trochę za język.
- No, zmieniła się. Ale jeśli chce to niech próbuje, ja nie mam jej nic przeciwko.
- Ja też nie, ale zadziwiła mnie z tym przystankiem.
- Wiesz napisała do mnie wczoraj, ale nie przesadzajmy, żebym chciał z nią pisać. Wolę pisać z tobą siostra- uśmiechnął się, widziałam to tylko dzięki latarni ulicznej, było już ciemno.
Nie postanowiłam wnikać, nie chcę to nie. Wiem, że nigdy mnie nie okłamuje, a ja sama też nie mam chęci swatać go z jakimś pasztetem.. Jutro pogadam z Kaśką, tak.
Niedługo po tym przyjechał autobus, wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Kochałam leniuchować z laptopem na brzuchu włączyłam Pezeta i zamknęłam oczy, jutro czekał mnie długi dzień..

niedziela, 6 listopada 2011

#pierwszy

MIŁOŚĆ TO DZIWKA

Szłam pewnym krokiem w stronę przystanku autobusowego, stukot obcasów zagłuszały jadące obok mnie samochody. Ktoś trąbiąc, patrzył się w moją stronę. Ktoś inny nawet nie zwracał na mnie uwagi. To XXI wiek, ludzie się śpieszą i nie patrzą na nic. Dotarłam do wyznaczonego celu chwilę przed przyjazdem sety, oprócz mnie była na przystanku jakaś miła staruszka i całkiem przyzwoity chłopak.
- Dzień dobry-powiedziałam do staruszki uśmiechając się, mieszkała blisko mnie. Odpowiedziała mi cichym głosikiem.
Weszłam do autobusu i rozejrzałam się, zauważyłam kumpla. Zamarłam.
Dokładnie to nie kumpel tylko osoba, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że miłość przychodzi, daje szczęście i odchodzi, kiedy nawet się nie domyślasz. Poszłam w przeciwnym kierunku i usiadłam na pierwszych siedzeniach.
Z tego wszystkiego nie skasowałam biletu i gdy na następnym przystanku rozpoznałam dwóch kanarów, czym prędzej poszłam do najbliższego kasownika. Pech chciał, że wpadłam na niego.
- Siema- powiedział jak zwykle pewny siebie, podniosłam głowę do góry, bo zapomniałam dodać, że jestem niska, a on ma ponad metr osiemdziesiąt.
- Hej- mruknęłam i już prawie doszłam do celu, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę- Zostaw!
Wyjęłam rękę z uścisku i skasowałam bilet, tuż przed tym jak drzwi zamknęły się.
- Możemy pogadać?
- A jest o czym gadać?
- Tak. Przecież dobrze wiesz..- nie dałam mu dokończyć.
- Dobrze wiem, że zostawiłeś mnie dla tej rudej szmaty. I tylko tyle wiem dobrze!
- Przestań, mówiłem ci już..- tym razem wywód przerwał mu ktoś inny.
- Bileciki do kontroli.
Facet pokazał nam jakąś legitymacje. Posłusznie i z uśmiechem dałam mu bilet, a potem legitymacje. Spojrzałam na Krzyśka, grzebał w plecaku. Kanar się niecierpliwił.
- Przyjdę tutaj za chwilę, a ty przez ten czas znajdź bilet.
Krzysiek uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam co kombinował, zaraz był przystanek.
- Daj mi swój bilet i tak zaraz wysiadasz, a Ciebie i tak sprawdzał.
- Ta, kurwa ty mnie wkopujesz w najgorsze rzeczy, a ja mam ci dupę ratować. Nie ma tak dobrze.
Wyszłam z autobusu, a Krzychu próbował ratować się ucieczką, ale złapał go patrol, który czekał na przystanku. Wiedziałam, że to głupie, ale nie mogę mu cały czas usługiwać.
Poszłam dalej, tysiące liści wpadało mi pod nogi, aż w końcu zobaczyłam kumpla dla którego ruszałam się taki kawał. Najlepszego przyjaciela, mogłabym zrobić dla niego wszystko. Nazywał mnie siostrą, bo właśnie takie mieliśmy ze sobą stosunki.
Po kilku rundkach jakie zrobiliśmy podczas kilku godzin zrobiło mi się zimno i weszliśmy na gorącą czekoladę, dobrze jest kończyć dzień z uśmiechem na ustach i wiedzą, że jutro też spotka się człowieka, który to spowodował..

PROLOG

MIŁOŚĆ TO DZIWKA. Prolog

Kim jestem? Nastolatką, dokładnie piętnastolatką, która utrudnia sobie życie w sposób każdy jaki tylko umie. Mam na imię Nikola, znajomi nazywają mnie.. tak jak im się podoba. Kończę 3 klasę gimnazjum.
Co robię w tej chwili? Siedzę na zimnej płycie chodnika, koło cmentarza i naprzeciwko mojej starej podstawówki.
Czy nie jest mi chłodno? To wyjątkowo zimny listopad, ale mam to gdzieś.
Czy jestem tu sama? Na razie tak, ale za jakiś czas dołączy do mnie autobus.
Czemu to wszystko tak wygląda? Bo właśnie stwierdzam, że miłość to dziwka..